Od pojawienia się w ich domu małego minęły dwa tygodnie. Mimo, że Antoś
uczynił życie Hany i Piotra jeszcze bardziej intensywnym niż było i zwykle
zasypiali wieczorem gdzie popadło, oboje byli bardzo szczęśliwi. Z jednej
strony chcieli, żeby mama Antka wyzdrowiała jak najszybciej, z drugiej nie mogli
sobie wyobrazić, że mieliby rozstać się z małym. Przez ten krótki czas wszyscy
bardzo się ze sobą zżyli. Hana i Piotr starali się, aby małemu nie brakowało
atrakcji, choć można podejrzewać, że dzieci z jego temperamentem nie mogą się
nudzić w żadnej sytuacji.
Siedzieli jak każdego wieczoru przy kolacji. Antosiowi tak smakowały gofry Piotra, że musiał je robić przynajmniej co dwa dni. Za każdym razem pochłaniał je w ilości, która zwyczajnie przekraczała możliwości dziecka w jego wieku, nic więc dziwnego, że przez resztę wieczoru miał tyle energii do zabawy.
- Antoś co byś powiedział jakbyśmy poszli jutro do zoo i do wesołego miasteczka? – zapytał Piotr.
W oczach małego pojawił się błysk.
- Tak ! Tak ! – podskakiwał radośnie na krześle. A będzie słoń i żyrafa?
- No pewnie, że będzie – wtrąciła się Hana. I całe mnóstwo innych zwierząt. Zobaczymy je wszystkie.
- O nie, moja droga – zaprotestował Piotr. To męska wyprawa. A Ty odpoczywasz ! – wydał rozkaz niczym w wojsku.
- Ale Piotr… - Hana próbowała go przekonać robiąc maślane oczy, które zazwyczaj rozkładały Piotra na łopatki. Tym razem jednak starał się być stanowczy.
- Hana, powinnaś zrobić coś dla siebie. Spotkaj się z Leną, poszalejcie na zakupach. Rób na co tylko masz ochotę. Odpocznij.
- Wiesz, że dużo ryzykujesz, mówiąc, że mogę robić co chcę? – zaśmiała się.
- Z pewnością wydasz całą kasę na zakupy – roześmiał się jeszcze głośniej.
- Nie wiem czy jutro będzie Ci do śmiechu, ale zgoda.
Siedzieli jak każdego wieczoru przy kolacji. Antosiowi tak smakowały gofry Piotra, że musiał je robić przynajmniej co dwa dni. Za każdym razem pochłaniał je w ilości, która zwyczajnie przekraczała możliwości dziecka w jego wieku, nic więc dziwnego, że przez resztę wieczoru miał tyle energii do zabawy.
- Antoś co byś powiedział jakbyśmy poszli jutro do zoo i do wesołego miasteczka? – zapytał Piotr.
W oczach małego pojawił się błysk.
- Tak ! Tak ! – podskakiwał radośnie na krześle. A będzie słoń i żyrafa?
- No pewnie, że będzie – wtrąciła się Hana. I całe mnóstwo innych zwierząt. Zobaczymy je wszystkie.
- O nie, moja droga – zaprotestował Piotr. To męska wyprawa. A Ty odpoczywasz ! – wydał rozkaz niczym w wojsku.
- Ale Piotr… - Hana próbowała go przekonać robiąc maślane oczy, które zazwyczaj rozkładały Piotra na łopatki. Tym razem jednak starał się być stanowczy.
- Hana, powinnaś zrobić coś dla siebie. Spotkaj się z Leną, poszalejcie na zakupach. Rób na co tylko masz ochotę. Odpocznij.
- Wiesz, że dużo ryzykujesz, mówiąc, że mogę robić co chcę? – zaśmiała się.
- Z pewnością wydasz całą kasę na zakupy – roześmiał się jeszcze głośniej.
- Nie wiem czy jutro będzie Ci do śmiechu, ale zgoda.
***
Piotr z Antosiem zwiedzali
warszawskie Zoo, podczas gdy Hana z Leną piły kawę w małej, przytulnej
kawiarni. Promienie jesiennego słońca uśmiechały się do nich przez okno.
- Wyglądasz na szczęśliwą Hana – Lena uśmiechała się do przyjaciółki.
- Jestem, nawet nie wiesz jak bardzo. Od zawsze sobie wyobrażałam, że nasze dni będą wyglądały właśnie tak jak teraz.
- Hana, ale wiesz…
- Tak, wiem co chcesz powiedzieć, że to nie będzie trwało wiecznie, że Antoś będzie musiał wrócić do mamy… - Uśmiech, który do tej pory gościł na jej twarzy ustąpił miejsca smutkowi. – Wiem, że to się kiedyś skończy Lena.
- Boję się, żebyś później nie cierpiała – spojrzała na przyjaciółkę z troską.
- Już teraz wiem, że to rozstanie będzie mnie dużo kosztowało, że dom będzie pusty i cichy, że nie będę miała co zrobić z wolnym czasem, nie ważne czy to się stanie jutro, za miesiąc czy za rok, będzie bolało tak samo. Nie umiem się nie przywiązywać, znasz mnie.
- Oczywiście, że Cię znam, dlatego się o Ciebie martwię.
- Poradzę sobie, przecież Antoś nie zniknie z mojego życia na zawsze, przynajmniej taką mam nadzieję. Myślę, że nadal będziemy się widywać.
- A jak się czuje jego mama?
- Na dniach będzie miała przeszczep, na razie wzmacniają jej organizm przed operacją.
- Antoś pewnie za nią tęskni, co?
- Czasami o nią pyta, ale nie wygląda to na typową tęsknotę dziecka za matką.
- Jest mu z Wami dobrze, to pewnie dlatego.
- Nam z nim też, jest naprawdę cudownie. Musicie nas koniecznie odwiedzić z Felkiem. Myślę, że chłopcy się polubią.
- Odwiedzimy, obiecuję. Chodź idziemy kupić coś naszym chłopcom – zaproponowała Lena.
Ruszyły w stronę galerii handlowej.
- Wyglądasz na szczęśliwą Hana – Lena uśmiechała się do przyjaciółki.
- Jestem, nawet nie wiesz jak bardzo. Od zawsze sobie wyobrażałam, że nasze dni będą wyglądały właśnie tak jak teraz.
- Hana, ale wiesz…
- Tak, wiem co chcesz powiedzieć, że to nie będzie trwało wiecznie, że Antoś będzie musiał wrócić do mamy… - Uśmiech, który do tej pory gościł na jej twarzy ustąpił miejsca smutkowi. – Wiem, że to się kiedyś skończy Lena.
- Boję się, żebyś później nie cierpiała – spojrzała na przyjaciółkę z troską.
- Już teraz wiem, że to rozstanie będzie mnie dużo kosztowało, że dom będzie pusty i cichy, że nie będę miała co zrobić z wolnym czasem, nie ważne czy to się stanie jutro, za miesiąc czy za rok, będzie bolało tak samo. Nie umiem się nie przywiązywać, znasz mnie.
- Oczywiście, że Cię znam, dlatego się o Ciebie martwię.
- Poradzę sobie, przecież Antoś nie zniknie z mojego życia na zawsze, przynajmniej taką mam nadzieję. Myślę, że nadal będziemy się widywać.
- A jak się czuje jego mama?
- Na dniach będzie miała przeszczep, na razie wzmacniają jej organizm przed operacją.
- Antoś pewnie za nią tęskni, co?
- Czasami o nią pyta, ale nie wygląda to na typową tęsknotę dziecka za matką.
- Jest mu z Wami dobrze, to pewnie dlatego.
- Nam z nim też, jest naprawdę cudownie. Musicie nas koniecznie odwiedzić z Felkiem. Myślę, że chłopcy się polubią.
- Odwiedzimy, obiecuję. Chodź idziemy kupić coś naszym chłopcom – zaproponowała Lena.
Ruszyły w stronę galerii handlowej.
***
Mimo, że Piotr spędzał często wiele
godzin przy stole operacyjnym, a jego nogi były zazwyczaj odporne na zmęczenie,
dzisiaj ból dawał mu się we znaki. Spacerowali prawie cały dzień. Antoś chciał
koniecznie zobaczyć każde zwierzę w Zoo. Najbardziej oczywiście podobały mu się
te największe.
- Wcale się nie bałem wiesz? Nawet słonia – mały zagadał do Piotra, najwyraźniej dumny ze swojej odwagi.
- Jesteś przecież dzielnym chłopcem, prawda? Dzielni chłopcy niczego się nie boją.
- No pewnie, tylko dziewczyny się boją, nie?
Piotr się roześmiał.
- Czasami się boją, ale potrafią być też bardzo dzielne, jak Twoja mama.
- Ma-ma – powtórzył mały, a w jego głosie można było usłyszeć tęsknotę. Jednak zaraz potem wrócił do tematu zwierząt. Rozmawiali o nich z Piotrem przez całą drogę do domu.
- Wcale się nie bałem wiesz? Nawet słonia – mały zagadał do Piotra, najwyraźniej dumny ze swojej odwagi.
- Jesteś przecież dzielnym chłopcem, prawda? Dzielni chłopcy niczego się nie boją.
- No pewnie, tylko dziewczyny się boją, nie?
Piotr się roześmiał.
- Czasami się boją, ale potrafią być też bardzo dzielne, jak Twoja mama.
- Ma-ma – powtórzył mały, a w jego głosie można było usłyszeć tęsknotę. Jednak zaraz potem wrócił do tematu zwierząt. Rozmawiali o nich z Piotrem przez całą drogę do domu.
***
Hana czekała na Piotra i Antosia z
kolacją i kilkoma torbami zakupów. Piotr wchodząc do domu potknął się o jedną z
nich. Z torby wysypały się zabawki, co natychmiast zauważył Antoś.
- Mogę je rozpakować? – spojrzał błagalnym wzrokiem na Hanę.
- Oczywiście, że tak ! – odpowiedziała z entuzjazmem. Wszystkie są Twoje !
- Super, super ! – zaczął gorączkowo wyciągać zabawki z torby.
Piotr spoglądał na żonę, a ta czując o czym myśli powiedziała:
- Sam tego chciałeś, Kochanie. Cóż ja poradzę, że spodobały mi się prawie wszystkie zabawki?
- No przecież nic nie mówię, no może oprócz tego, że niedługo będziemy musieli kupić większe mieszkanie, bo tu się zwyczajnie nie zmieścimy.
- Chodź- złapała go za rękę. – Zrobiłam kolację.
Antoś zaniósł zabawki do pokoju i również przybiegł do stołu.
- Opowiecie mi co dziś robiliście? – zapytała Hana.
- No pewnie ! Byliśmy na karuzeli ! Tak szybko się kręciła ! – Antoś opowiadał podekscytowany.
- I nie bałeś się?
- No co Ty, Hana ! Jestem twardzielem, prawda Piotr? – spojrzał w stronę mężczyzny, którego najwyraźniej uważał za autorytet.
Piotr pogłaskał go po głowie.
- Oczywiście, że jesteś !
- I byliśmy w Zoo. Widziałem wszystkie zwierzęta ! Najfajniejsza była żyrafa. Miała taką długą szyję.
Ich rozmowę przerwał telefon.
- Odbiorę – Hana wstała od stołu. Spojrzała na wyświetlacz. – To ze szpitala, gdzie leży mama małego.
Spojrzała na męża myśląc co ten telefon może oznaczać.
- Mogę je rozpakować? – spojrzał błagalnym wzrokiem na Hanę.
- Oczywiście, że tak ! – odpowiedziała z entuzjazmem. Wszystkie są Twoje !
- Super, super ! – zaczął gorączkowo wyciągać zabawki z torby.
Piotr spoglądał na żonę, a ta czując o czym myśli powiedziała:
- Sam tego chciałeś, Kochanie. Cóż ja poradzę, że spodobały mi się prawie wszystkie zabawki?
- No przecież nic nie mówię, no może oprócz tego, że niedługo będziemy musieli kupić większe mieszkanie, bo tu się zwyczajnie nie zmieścimy.
- Chodź- złapała go za rękę. – Zrobiłam kolację.
Antoś zaniósł zabawki do pokoju i również przybiegł do stołu.
- Opowiecie mi co dziś robiliście? – zapytała Hana.
- No pewnie ! Byliśmy na karuzeli ! Tak szybko się kręciła ! – Antoś opowiadał podekscytowany.
- I nie bałeś się?
- No co Ty, Hana ! Jestem twardzielem, prawda Piotr? – spojrzał w stronę mężczyzny, którego najwyraźniej uważał za autorytet.
Piotr pogłaskał go po głowie.
- Oczywiście, że jesteś !
- I byliśmy w Zoo. Widziałem wszystkie zwierzęta ! Najfajniejsza była żyrafa. Miała taką długą szyję.
Ich rozmowę przerwał telefon.
- Odbiorę – Hana wstała od stołu. Spojrzała na wyświetlacz. – To ze szpitala, gdzie leży mama małego.
Spojrzała na męża myśląc co ten telefon może oznaczać.