Rozdział 1
Młoda
kobieta wychodziła z gabinetu doktor Hany Goldberg w wyraźnie radosnym nastroju.
- Do widzenia Pani doktor, dziękuję !
- Do widzenia – odpowiedziała lekarka, lekko się uśmiechając, choć w głębi duszy była bardzo smutna. - Proszę na siebie uważać, widzimy się za miesiąc.
Kiedy pacjentka zamknęła za sobą drzwi Hana usiadła przy biurku i otworzyła szufladę. Wyciągnęła kilka zdjęć z USG i głośno zaszlochała. Po jej twarzy popłynęły łzy. Widziała takich zdjęć niezliczoną ilość, ale te były inne, wyjątkowe, to było JEJ dziecko. Pierwsze i ostatnie jego zdjęcia które miała. Straciła je i ciągle nie umiała się z tym pogodzić. Nie wiedziała nawet czy miałaby syna czy córkę. Spojrzała na zegarek i otarła łzy. Było po 16:00, Piotr już pewnie czekał na nią pod szpitalem. Schowała zdjęcia do szuflady, zdjęła pospiesznie fartuch, wrzuciła do torebki kilka rzeczy i wyszła z gabinetu. Idąc korytarzem spotkała Lenę, z którą zaprzyjaźniła się niemal od razu po przybyciu do Leśnej Góry.
- Hej Hana, wychodzisz już? – zapytała.
- Hej, tak, Piotr na mnie czeka, w końcu możemy wrócić razem do domu. Lecę, zadzwonię do Ciebie – odpowiedziała, po czym pobiegła do wyjścia.
Piotr siedział na ławce. Podeszła do niego, usiadła mu na kolanach i pocałowała w policzek.
- Cześć Kochanie, jak Ci minął dzień? – zapytał.
- Spokojnie, choć miałam dużo pracy, a Tobie?
Nie dała po sobie poznać smutku. Wiedziała, że muszą żyć normalnie, że kiedyś musi się pogodzić ze stratą dziecka, tylko kiedy to „kiedyś” nadejdzie?
- Przywieźli dwóch chłopaków z wypadku, ale daliśmy z Wiki radę. Co byś powiedziała na małą rozpustę dziś wieczorem? Kolacja, potem kino, albo odwrotnie?
- Ooo, cudownie, ale ja wybieram film ! – odpowiedziała Hana, uśmiechając się do Piotra.
- To co, jedziemy do domu? – zapytał Piotr.
- Jedziemy ! – złapała męża za rękę i pobiegli w stronę samochodu.
- Do widzenia Pani doktor, dziękuję !
- Do widzenia – odpowiedziała lekarka, lekko się uśmiechając, choć w głębi duszy była bardzo smutna. - Proszę na siebie uważać, widzimy się za miesiąc.
Kiedy pacjentka zamknęła za sobą drzwi Hana usiadła przy biurku i otworzyła szufladę. Wyciągnęła kilka zdjęć z USG i głośno zaszlochała. Po jej twarzy popłynęły łzy. Widziała takich zdjęć niezliczoną ilość, ale te były inne, wyjątkowe, to było JEJ dziecko. Pierwsze i ostatnie jego zdjęcia które miała. Straciła je i ciągle nie umiała się z tym pogodzić. Nie wiedziała nawet czy miałaby syna czy córkę. Spojrzała na zegarek i otarła łzy. Było po 16:00, Piotr już pewnie czekał na nią pod szpitalem. Schowała zdjęcia do szuflady, zdjęła pospiesznie fartuch, wrzuciła do torebki kilka rzeczy i wyszła z gabinetu. Idąc korytarzem spotkała Lenę, z którą zaprzyjaźniła się niemal od razu po przybyciu do Leśnej Góry.
- Hej Hana, wychodzisz już? – zapytała.
- Hej, tak, Piotr na mnie czeka, w końcu możemy wrócić razem do domu. Lecę, zadzwonię do Ciebie – odpowiedziała, po czym pobiegła do wyjścia.
Piotr siedział na ławce. Podeszła do niego, usiadła mu na kolanach i pocałowała w policzek.
- Cześć Kochanie, jak Ci minął dzień? – zapytał.
- Spokojnie, choć miałam dużo pracy, a Tobie?
Nie dała po sobie poznać smutku. Wiedziała, że muszą żyć normalnie, że kiedyś musi się pogodzić ze stratą dziecka, tylko kiedy to „kiedyś” nadejdzie?
- Przywieźli dwóch chłopaków z wypadku, ale daliśmy z Wiki radę. Co byś powiedziała na małą rozpustę dziś wieczorem? Kolacja, potem kino, albo odwrotnie?
- Ooo, cudownie, ale ja wybieram film ! – odpowiedziała Hana, uśmiechając się do Piotra.
- To co, jedziemy do domu? – zapytał Piotr.
- Jedziemy ! – złapała męża za rękę i pobiegli w stronę samochodu.
***
Stała
przed lustrem i poprawiała włosy. W krótkiej, czarnej sukience i wysokich
szpilkach wyglądała olśniewająco, choć Piotr twierdził, że najpiękniejsza jest
rano w rozczochranych włosach.
- Kochanie, no chodź już bo się spóźnimy – powiedział spoglądając niecierpliwie na zegarek
- Jeszcze minutę, zaraz będę gotowa – odpowiedziała.
Miała nadzieję, że tego wieczoru zapomni chodź na chwilę o bólu, który przeszywał jej serce, że choć przez chwilę pomyśli o czymś innym.
- Ach, kobiety – pomyślał Piotr – gdyby im pozwolić stałyby przed lustrem godzinami.
W końcu udało im się wyjść z domu, a pół godziny później ich samochód stanął na parkingu pod kinem.
- Kochanie, no chodź już bo się spóźnimy – powiedział spoglądając niecierpliwie na zegarek
- Jeszcze minutę, zaraz będę gotowa – odpowiedziała.
Miała nadzieję, że tego wieczoru zapomni chodź na chwilę o bólu, który przeszywał jej serce, że choć przez chwilę pomyśli o czymś innym.
- Ach, kobiety – pomyślał Piotr – gdyby im pozwolić stałyby przed lustrem godzinami.
W końcu udało im się wyjść z domu, a pół godziny później ich samochód stanął na parkingu pod kinem.
***
- Świetny film, prawda?
– zapytała Hana- Tak, tak, świetny – odpowiedział zmieszany Piotr
- Pewnie najbardziej podobały Ci się momenty, które przespałeś – powiedziała, wybuchając takim śmiechem, że zwróciła na siebie uwagę przechodniów.
- Ja? W życiu ! – zaśmiał się w głos.
Cieszył się, że widział ją roześmianą. Ostatnio taki widok był rzadkością. Hana, owszem starała się uśmiechać, ale dobrze wiedział, że w głębi duszy cierpi. Znał ją przecież doskonale. Problem polegał na tym, że nie wiedział jak jej pomóc.
- Może przejdziemy się do restauracji? – wyrwała go z zamyślenia – To nie daleko, a pogoda jest taka piękna.
- Dobrze – złapał ją za rękę i ruszyli w stronę lokalu.
Nie byli jeszcze w połowie drogi, kiedy w pobliżu przystanku zauważyli leżącą na chodniku kobietę. Najprawdopodobniej była nieprzytomna. W pobliżu nie było nikogo. Oboje pobiegli w jej stronę.
- Proszę Pani, słysz mnie Pani? – zapytał Piotr, przykładając dwa palce do tętnicy szyjnej kobiety sprawdzając tętno. Nie odpowiedziała. Piotr przystąpił do masażu serca.
Hana odeszła na bok i zadzwoniła do szpitala. W tej samej chwili usłyszała płacz dziecka. Obejrzała się za siebie i zobaczyła małego chłopca biegnącego wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu. Zamarła. Nie zastanawiając się ani chwili pobiegła najszybciej jak potrafiła w jego stronę.
- Jezu ! Nie ! – krzyknęła !
Od dziecka dzieliło ją już tylko kilka kroków, ale samochód był coraz bliżej. Kierowca pędził jak szalony, tak jakby w ogóle nie zauważył małego chłopca. Dobiegła. Złapała małego w ramiona i przytuliła do siebie z całej siły, osłaniając jego główkę swoimi dłońmi. Nie zdążyła wyhamować i wpadła wprost pod nadjeżdżający samochód. Siła uderzenia była tak duża, że odrzuciło ją kilka metrów od samochodu. Świat zamazywał jej się przed oczami. Nie czuła nawet bólu. Słyszała tylko płacz dziecka, który stopniowo cichł, tak jakby się oddalało. Później nie słyszała już nic.
Świetne!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie czekam na next
OdpowiedzUsuńsuper czekam na nexta
OdpowiedzUsuń