niedziela, 27 lipca 2014

Please, don't leave me...



Rozdział 2

            Leżała bezwiednie na jezdni, po której płynęły strumienie krwi. Zazwyczaj silna i pewna siebie lekarka była teraz zupełnie bezradna i nieświadoma tego co działo się wokół. Odłamki szkła, z przedniej szyby samochodu wbiły jej się w skórę tworząc liczne rany. Było to prawie niemożliwe, ale chłopiec nie odniósł większych obrażeń. Miał na ciele kilka zadrapań, ale jego życie nie było zagrożone. Był jedynie bardzo wystraszony i nie przestawał płakać. Tulił się do Hany, tak jakby czuł, że uratowała mu życie. Było pewne, że to zrobiła. Gdyby nie ona zginąłby pod kołami samochodu.
            Piotr zamknął na chwilę oczy z nadzieją, że gdy je otworzy przerażający obraz, którego był świadkiem zniknie. Był lekarzem- chirurgiem, taki widok nie powinien robić na nim najmniejszego wrażenia. W ciągu kilku lat swojej pracy widział już tyle, że nauczył się podchodzić bez emocji do takich sytuacji. Ale teraz było inaczej. Przecież to była ONA, JEGO Hana. Uklęknął przy niej dotknął delikatnie dłonią jej twarzy.
- Hana ! Nie zostawiaj mnie ! Słyszysz? Nie zostawiaj ! – wołał przez łzy.
            Nie odpowiadała na jego rozpaczliwe wołanie.
***
            Telefon Piotra wywołał wielkie poruszenie w szpitalu w Leśnej Górze. Karetka natychmiast pojechała na miejsce wypadku. Doktor Stefan Tretter biegł korytarzem za Wiktorią Consalidą.
- Wiki, zaczekaj ! – krzyknął zdyszany.
- Ja chyba nigdy nie wyjdę z tego szpitala o czasie – pomyślała ze złością.
            Obróciła się. Chyba nigdy wcześniej nie widziała tak przerażonego Stefana.
- Hana miała wypadek – powiedział ze smutkiem. Jesteś moim najlepszym chirurgiem. Piotr nie może…
- Nie ma o czym mówić ! – przerwała mu w pół słowa po czym pobiegła przygotować się do operacji.
***
            Na izbie przyjęć doktor Krajewski zmagał się z pacjentką, która wyraźnie odmawiała współpracy.
- Proszę Pani muszę Panią zbadać ! Straciła Pani przytomność – próbował tłumaczyć kobiecie.
- A ja muszę znaleźć syna. Proszę mnie puścić !
            W tej samej chwili na izbę wszedł lekarz pogotowia ratunkowego z małym chłopcem na rękach. Kobieta natychmiast rozpoznała płacz dziecka i odwróciła się w stronę drzwi.
- Synku ! – powiedziała z ulgą.
            Chłopiec nic nie odpowiedział tylko zarzucił rączki na szyję mamy i mocno się przytulił.
- Musimy go zbadać – rzekł po chwili lekarz. – Mały przeżył wypadek.
- Wypadek ?! – kobieta natychmiast zbladła.
- Pani syn wbiegł prawie pod koła samochodu, lekarka z naszego szpitala uratowała mu życie.
- Czy…czy ja mogę jej podziękować ? – zapytała, a po jej twarzy płynęły łzy.
- Niestety w tej chwili nie jest to możliwe, wiozą ją właśnie na salę operacyjną – odpowiedział lekarz.
- O Boże ! – kobieta zachwiała się i o mały włos nie straciła znów przytomności. Wiedziała, że nigdy nie zdoła odwdzięczyć się tej lekarce.
***
            Nosze ratunkowe, na których leżała nieprzytomna Hana, z założonym na szyję gorsetem ortopedycznym wjeżdżały na salę operacyjną numer 2. Piotr biegł korytarzem zupełnie nie zwracając uwagi na zatrzymujących go kolegów z pracy, którzy próbowali się dowiedzieć co się stało. Kiedy dobiegł do drzwi sali operacyjnej został zatrzymany przez doktora Trettera.
- Piotr ! Nie możesz tam wejść – złapał go gwałtownie za rękę.
            Wyrwał rękę z jeszcze większą siłą i wbiegł do środka. Stanął przy szybie, która dzieliła go od bezpośredniego wejścia na salę operacyjną i głośno zapłakał. Wiedział, że nie mógł im pomóc. Ręce trzęsły mu się bardziej niż studentowi pierwszego roku medycyny, który pierwszy raz w życiu widzi pacjenta na stole operacyjnym. Nie mógł nic zrobić. Przeprowadził tyle skomplikowanych operacji, a kiedy chodziło o życie najbliższej mu na świecie osoby nie mógł zrobić nic. Miał do siebie żal. Wiedział, że doktor Consalida jest świetnym chirurgiem, jednym z najlepszych jakich znał, ale chodziło przecież o życie Hany. Gdyby poszło coś nie tak nigdy by sobie nie wybaczył, że nic nie zrobił.
***
            Setki myśli toczyło wojnę w jego głowie. Pomyślał przez chwilę, co by było gdyby ją stracił, jednak zaraz potem skarcił samego siebie i powtarzał jak mantrę, że wszystko będzie dobrze. Oparł na głowę o ścianę i zamknął na chwilę oczy.
            Drzwi Sali operacyjnej otworzyły się. Doktor Consalida szła wolnym krokiem w jego stronę. Wstał z krzesła, ale nie mógł zrobić nawet małego kroku na przód. Wiki była coraz bliżej, a on czuł, że z każdym jej krokiem serce zaczyna mu bić coraz mocniej. Złapała go za ramię. Spojrzała mu w oczy.
- Piotr – powiedziała cicho. Zrobiłam wszystko co mogłam, ale….
- Nieeeeeeee !
            Obudził go jego własny krzyk.

11 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam na next super czekam również na ciąg dalszy twojego opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre! Czekałam, czekałam aż się doczekałam. :D Ale podoba mi się, że mieszasz i jeszcze nie rozwiązałaś tego wszystkiego. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ona ma przeżyć czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham!!! ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się coraz bardziej. Czekam na nastepna czesc ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, może by wykorzystali to w scenariuszu serialu:) Kinga W.

    OdpowiedzUsuń
  8. cudo szybko next ♥♥

    OdpowiedzUsuń