czwartek, 14 sierpnia 2014

Have I told you lately that I love you....


Rozdział 8 
  
            Jesień zbliżała się coraz większymi krokami. Hana uświadomiła to sobie kiedy poczuła dość nieprzyjemny powiew wiatru na swojej twarzy. Stała pod szpitalem w oczekiwaniu na Piotra, który za chwilę miał kończyć pracę. Chciała przyjść do niego od razu po wizycie u Antosia i jego mamy, jednak po chwili zastanowienia stwierdziła, że nie jest to dobry pomysł, aby przekazała mu taką wiadomość w szpitalu między jego jednym zabiegiem a drugim. Zresztą w szpitalu trudno było o chwilę prywatności, a nie chciała mówić o tym przy świadkach. W gruncie rzeczy trzymanie języka za zębami przez te kilka godzin było dla niej wielkim wyzwaniem, dlatego postanowiła pójść na zakupy, co zazwyczaj pochłaniało jej pół dnia. Tak było i tym razem. Nie przeszła obojętnie koło żadnego sklepu z torebkami i mimo, że z jej szafy wysypywała się całkiem pokaźna ich kolekcja, postanowiła sobie sprawić jeszcze jedną. Zawsze uważała, że butów i torebek nigdy nie za wiele, czego Piotr nie mógł nigdy zrozumieć. Na koniec weszła do sklepu z zabawkami i artykułami dla dzieci. Wybrała całą masę zabawek dla Antosia i mimo, że nie do końca wiedziała czym mały lubi bawić się najbardziej zdała się na swoją intuicję. Kiedy szła obładowana zabawkami do kasy zatrzymała się przy artykułach dla niemowląt. Widok tych wszystkich kolorowych wózków, ubranek, grzechotek, smoczków i innych rzeczy zawsze budził w niej to samo pragnienie, przed którym nie mogła uciec. Mimowolnie wzięła w rękę małe buciki i poczuła żal pomieszany ze smutkiem. Równie szybko odłożyła je z powrotem na półkę.
- Weź się w garść Hana, nie możesz się rozkleić – karciła samą siebie za chwilę słabości.
            Po chwili oczekiwania Piotr pojawił się przed szpitalem.
- Hana, Ty znowu tutaj? Widzę, że ten szpital przyciąga Cię jak magnes. Co tutaj robisz? – zapytał zdziwiony.
- Oho, ale miłe powitanie, zamiast miło Cię widzieć droga żono – zaśmiała się. Czekam na pewnego przystojnego mężczyznę, czekaj, czekaj, jak on ma na imię… Piotr, chyba Piotr – żartowała.
- Widzę, że dobry humor Cię nie opuszcza. Oooo, a to co? – spojrzał na torby pełne zakupów. - Wykupiłaś pół galerii? Ciebie tylko na chwilę z oka spuścić – pokiwał głową. Ciekawe czy znajdzie się coś dla mnie.
- A wiesz, to zależy czy lubisz się bawić plastikowymi samochodami?
- Plastikowymi samochodami?
- A no właśnie, bo ja chciałam Ci coś powiedzieć. Będziemy mieli okazję sprawdzić się w roli rodziców.
- No na pewno, za jakiś czas jak uda nam się załatwić wszystkie dokumenty adopcyjne, ale to jeszcze trochę potrwa z pewnością. Wsiadaj – otworzył jej drzwi samochodu.
- No właśnie… - urwała na chwilę. Piotr ja Cię przepraszam, ja wiem, że powinnam najpierw do Ciebie zadzwonić, ale to wyszło tak nagle. Mówiłam Ci, że mama Antka musi iść do szpitala.
- No tak wspominałaś.
- No i właśnie o Antosia chodzi. Antoś zostanie przez ten czas u nas.
- U nas? – Piotr zaniemówił.
- Tak, ona nie ma tu nikogo bliskiego, jej maż nie żyje, zginął na morzu, a my z Antosiem bardzo się polubiliśmy i tak sobie pomyślałam.
- No tak, moja żona ratująca cały świat – powiedział z przekąsem.
- Piotr no nie gniewaj się, proszę. Nie mogłam inaczej – patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, a on nigdy nie mógł oprzeć się jej oczom i nawet jak był na nią o coś okropnie zły, cała złość mijała kiedy tylko spojrzała na niego tym maślanym wzrokiem.
- Hana, przecież ja się na Ciebie nie gniewam, tylko martwię się o Ciebie. Nie tak dawno miałaś wypadek i powinnaś się oszczędzać.
- Piotr, ludzie mają wypadki, a potem żyją normalnie. Ja się naprawdę dobrze czuję. Nie martw się – pogładziła go ręką po twarzy.
- Jesteś szalona, ale w sumie za to Cię kocham. A tak poza tym to lubię plastikowe samochody, ale wiesz, to jest męska zabawa więc się nie obraź, ale to ja się będę nimi bawił z Antkiem. Hana – dodał po chwili, a nie kupiłabyś mi kolejki elektrycznej? – rozmarzył się.
            Roześmiała się w głos.
- I kto tu jest szalony? Piotr – złapała go za przegub ręki. – Dziękuję.
***
            Piotr brał prysznic, a Hana przebierała pościel na łóżku, które przez jakiś czas miała należeć do Antosia. Na szczęście co jakiś czas odwiedzała ich Tosia, córka Piotra, więc w ich domu znajdował się pokój przystosowany dla dziecka. Niestety oba komplety pościeli jakiej miała zawierały elementy związane z księżniczkami, ale miała nadzieję, że Antosiowi nie sprawi to większego problemu. Miała też nadzieję, że Tosia nie będzie im miała tego za złe, że w jej pokoju pojawi się nowy lokator.
- Piotr musimy za chwilę jechać – niecierpliwiła się Hana
- Już wychodzę, jeszcze sekundę
- I to podobno kobiety spędzają dużo czasu w łazience – zaśmiała się do siebie.
            Po czasie który wydawał jej się być wiecznością Piotr w końcu wyszedł z łazienki. Podszedł do niej i mocno przytulił.
- Hana – spojrzał jej w oczy. – Ale mam nadzieję, że w całym tym szaleństwie nie zapomnisz o mężu?
- O mężu? Ale o jakim mężu? – przytuliła się do niego jeszcze mocniej.
- No żartownisia, no bardzo zabawne, naprawdę.
- Piotr, głuptasie, no pewnie, że o Tobie nie zapomnę. Nasze dni będą wyglądały trochę inaczej, ale nigdy nie pozwolę zejść Ci na drugi plan.
            Uspokoił się. Pocałował ją czule. Odwzajemniła pocałunek. Zapomniała na chwilę, że spieszą się do wyjścia. W jego ramionach zawsze czas przestawał istnieć.

8 komentarzy:

  1. ohh słodkie *.* i coś czuję, że Antoś zostanie u nich na dłużej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I to mi sie podoba, tyle cukru :))) czekam na nastepna czesc!

    OdpowiedzUsuń
  3. Marta! Dziękuję za dedykację! :D Fanka Antosia! <3 Hana-zakupoholiczka i Piotr- pracoholik- lubię ich za to. :D Ta część była strasznie przyjemna.Uśmiechałam się cały czas. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie jest poczytać coś spokojnego.
    Czekam na kolejne części.

    OdpowiedzUsuń
  5. śliczne czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodaj next plissssssssssssss

    OdpowiedzUsuń