wtorek, 12 sierpnia 2014

Someone like You.....



Rozdział 7 
   
           Nacisnęła dzwonek w mieszkaniu Antosia i jego mamy. Przestępowała z nogi na nogę jakby za chwilę miała wydarzyć się najważniejsza rzecz w jej życiu. Jadąc taksówką próbowała dodzwonić się do mamy Antka, jednak ta miała wyłączony telefon. Bała się, że ich obudzi, była dopiero 8 rano, ale nie mogła czekać z tą wiadomością ani chwili. Nie wysiedziałaby w domu nawet sekundy. Kobieta otworzyła po chwili.
- Hana, cześć – przywitała ją ze zdziwieniem na twarzy.
- Cześć, mogę na chwilę? Przepraszam, że tak wcześniej, pewnie was obudziłam, ale przeszkodziłam w śniadaniu, ale mam dla Ciebie wiadomość, która nie mogła czekać.
- Oczywiście, wejdź – odpowiedziała z uśmiechem.
            Antoś, kiedy tylko usłyszał głos Hany natychmiast przybiegł z kuchni i wtulił się mocno między jej nogi. Resztki płatków z mlekiem znalazły się teraz na spodniach Hany, jednak ona w ogóle się tym nie przejęła, a nawet ją to rozbawiło. Mama Antosia zaprosiła ją do salonu. Antkowi nawet się nie śniło spuszczać Hany z oka choćby na chwilę. Mimo, że mama prosiła go, żeby poszedł się pobawić do swojego pokoju, mały wyraźnie postanowił nie odklejać się od Hany.
- Co to za wiadomość? – spytała niepewnie kobieta.
- Rozmawiałam ostatnio z dyrektorem mojego szpitala w Twojej sprawie i obiecał pomóc. I udało się !! – mówiła podekscytowana. Jego kolega jest jednym z najlepszych kardiochirurgów w Polsce, ba, można powiedzieć, że na świecie. Powiedział, że przyjmie Cię do kliniki w której pracuje. Zrobią Ci wszystkie badania raz jeszcze i być może znajdzie się inna metoda leczenia, a jeśli nie, będziesz na samym szczycie listy do przeszczepu. Możesz tam jechać choćby dzisiaj ! Tutaj masz adres i wszystkie ważniejsze informacje – podała kobiecie kartkę.
- Ojej Hana ! Dziękuję ! – na jej twarzy zawitał uśmiech, który zniknął tak szybko jak się pojawił.
            Hana, która zdążyła to zauważyć zapytała:
- Coś się stało? Nie cieszysz się?
- Cieszę się, nawet bardzo się cieszę, tylko widzisz, ja nie mam z kim zostawić Antka.
- A jego tata?
            Znały się już trochę jednak mama Atka nigdy nie wspominała o jego tacie. Hanie nawet nie przyszło do głowy aby o niego zapytać. Kobieta posmutniała. Wskazała na zdjęcie, które stało na komodzie. Był na nim ciemnooki, przystojny brunet, w stroju marynarza. Hana zwróciła uwagę na jego oczy, które wydawały się być znajome. No tak ! Przecież takie same oczy miał Antoś.
- Mój mąż zginął na morzu. Był marynarzem. Zawsze chciał aby Antek poszedł w jego ślady. Marzył, że będą razem pływać po morzu, a gdy tylko się urodził kupił mu strój marynarza. Niestety nie doczekał nawet jego pierwszych urodzin. Od tamtej pory jesteśmy sami. Jakoś nie potrafię ułożyć sobie życia z kimś innym – po jej twarzy popłynęły łzy.
            Hana złapała ją za rękę i spojrzała wzrokiem pełnym współczucia.
- Bardzo mi przykro. Wiem, jak to jest stracić najważniejszą osobę w życiu – jej myśli powędrowały ku dziecku, które straciła.
- Widzisz, w takiej sytuacji... – urwała w pół zdania.
            Hana natychmiast zaprotestowała:
- Ale nawet nie ma mowy ! Musisz tam pojechać ! Jeśli się zgodzisz, Antoś może zostać przez ten czas u nas w domu. Piotr na pewno nie będzie miał nic przeciwko, a mi sprawisz ogromną radość. Zobacz – wskazała na Antosia, który przez całą rozmowę się do niej tulił – bardzo się polubiliśmy.
            Kobieta siedziała zamurowana jakby wydarzyło się coś nieprawdopodobnego.
- Hana, ja nigdy nie zrozumiem dlaczego Ty to wszystko dla nas robisz. Nie wiem czy mogę prosić Cię o tak wiele. Antoś naprawdę daje w kość, a Ty przecież jesteś po wypadku i masz też własne życie.
- Proszę zrób to dla mnie – Hana spojrzała na nią błagalnym wzrokiem. Naprawdę będę bardzo szczęśliwa, jeśli będę mogła spędzić z tym przystojniakiem trochę czasu. A Ty musisz wyzdrowieć !
- A Twój mąż? Nie będzie miał nic przeciwko?
- Piotr? Skąd ! On uwielbia dzieci. No nie daj się prosić – nalegała.
            Kobieta w końcu uległa, choć miała wyrzuty sumienia, że obciąża Hanę opieką nad synem. Wiedziała jednak, że nie ma innego wyjścia.
- Hana – spojrzała na nią z wdzięcznością – jak tylko wyjdę z tego szpitala, zrobię dla Ciebie wszystko, dosłownie wszystko.
            Hana uśmiechnęła się lekko.
- Muszę teraz lecieć, a Ty spakuj najpotrzebniejsze rzeczy Antosia, dobrze? I nic się nie martw, poradzimy sobie ! Przyjadę po niego po południu !
- Hana, jesteś aniołem !
- Spróbuj powiedzieć to mojemu mężowi – obie się roześmiały po czym Hana wyszła z ich mieszkania.

9 komentarzy:

  1. Ja nawet na Twoje krótkie czekam! Akcja po mojej myśli póki co. :D Już widzę minę Piotra. ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. U W I E L B I A M!!! <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. super czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie nie moge sie doczekac next dodaj cos szybko

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne, ale krótnie :( Czekam na nastepna czesc ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. czekamy na następną częśc, bo opowiadanie takie lekkie i przyjemne :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na next dodaj coś plisss

    OdpowiedzUsuń
  8. Mina i reakcja Piotra może być bezcenna.
    Czekam na kolejne...
    I już lubię Antka :D

    OdpowiedzUsuń